Premier dał wyraz myślenia rodem z PRLu. Jest święto, więc nie można mnie krytykować – zdaje się mówić Donald Tusk.
Polityczna część obchodów rocznicy 4. czerwca zostanie przeniesiona do innego miasta. Nie odbędą się jak początkowo zakładano w Gdańsku, z powodu zapowiadanych demonstracji związkowców z „Solidarności” i „Sierpnia 80”. Zdaniem premiera Donalda Tuska, demonstracje ośmieszą Polskę w oczach całego świata i zniszczą święto polskiego zwycięstwa nad komunizmem.
Jednak to decyzja polskiego premiera, a nie strajki, ośmieszy Polskę w oczach przywódców, zaproszonych na obchody rocznicy 4. czerwca. Ciekawe jak premier zamierza wytłumaczyć im zmianę decyzji dotyczącej organizacji obchodów. „Donald słyszałem, że obchody miały się początkowo odbyć w Gdańsku, a jesteśmy w Krakowie. Dlaczego?” – prawie pewne jest, że pytanie takie padnie. „No, bo my chcieliśmy spokojnie świętować obalenie komunizmu w Polsce i przypomnieć pierwsze demokratyczne wybory w bloku wschodnim, a związkowcy chcą sobie w tym czasie demonstracje urządzać” – tak powinna brzmieć prawdziwa odpowiedź. Zdaje się, że należy przypomnieć premierowi Tuskowi, że w państwach demokratycznych demonstracje są czymś normalnym, prawem każdego człowieka jest pokazanie, że nie zgadza się z polityką rządu.
Jednak gabinet Tuska uznał, że prawo do świętowania wolnych wyborów jest ważniejsze niż prawo do wyrażania swojego niezadowolenia.
Decyzja Tuska jest przykładem na to jak rząd traktuje stronę związkową. Do obchodów zostało na tyle dużo czasu, by przedstawiciele premiera zdążyli się porozumieć ze związkowcami tak, by obchody przebiegały w spokojnej atmosferze. To rozwiązanie oznaczałoby jednak, że gabinet Tuska musiałby pójść na kompromis i „dać cos” związkom. Jednak, jak się okazuje co chwila, polityki miłości polskiego rządu na związki zawodowe nie starczy.
Wygląda na to, że rząd przejął się swoim mentorem – Lechem Wałęsą. Premier postawił sprawę, jak Wałęsa: chcecie demonstrować przeciwko polityce mojego rządu, to ja nie zorganizuję u was obchodów rocznicy wolnych wyborów w Polsce. Szkoda, że przy okazji rocznicy pierwszych demokratycznych wyborów w naszym kraju, premier dał przykład myślenia rodem z PRLu.
